Adaptacja w przedszkolu – dla każdej rodziny decyzja o rozpoczęciu edukacji przedszkolnej jest ważnym i nowym momentem w życiu, szczególnie, gdy chodzi o pierwsze dziecko, które do tej pory przebywało głównie z mamą lub nianią.
Emocje podczas adaptacji w przedszkolu
Ważne jest, aby sobie i dziecku dać prawo do różnorakich emocji związanych z tą sytuacją: tęsknoty, smutku, niepokoju, czasem złości, przede wszystkim zaś prawo do przyznania, że jest to NOWA SYTUACJA i, jak każda taka w życiu, wymaga „oswojenia się”.
Oczywiście, lepiej nie przekazywać dziecku wszystkich obaw, ale jeśli te obawy naprawdę istnieją, to dziecko i tak świetnie je wyczuje. Dlatego dobrze jest poznać wychowawców, dyrekcję i samo miejsce, żeby (intuicyjnie) budować w sobie postawę zaufania, minimalizującą różne niepokoje. Zbudowanie postawy zaufania jest podstawowym krokiem dla rodzica, a co za tym idzie – także dziecka – do zaakceptowania nowej rzeczywistości, jaką jest przedszkole.
Ważne jest również, aby dać CZAS sobie i dziecku na przyzwyczajenie się do tej wielkiej zmiany!
Adaptacja w przedszkolu – jak się rozstawać z dzieckiem?
W naszym przedszkolu funkcjonuje zasada, że rodzic, jeśli tego potrzebuje, może przez pierwsze dni być razem z dzieckiem. Ważne, żeby w tym czasie był „cieniem” towarzyszącym dziecku, a nie wchodził w rolę wychowawcy czy pomocnika.
Jednak trzeba pamiętać o tym, przedłużające się bycie z dzieckiem w przedszkolu być może pomaga rodzicowi, ale nie głównemu zainteresowanemu. Dziecko czuje, że pobyt rodzica się kiedyś skończy, więc jego niepokój gdzieś tam w środku wzrasta. Poza tym dziecku trudno operować czasem i umówienie się z nim, że „mamusia będzie przychodzić z Tobą jeszcze 3 dni, a potem już będziesz zostawał sam” – zupełnie nie działa. Sytuacja jest nie do końca jasna i przez to napięta, a to nie ułatwia adaptacji.
Jak więc się rozstawać i kiedy?
Po pierwsze, nie ma jednej reguły dla wszystkich – każda rodzina jest inna, każda sytuacja indywidualna. Dlatego warto zdać się na wychowawców, którzy mają doświadczenie w procesie adaptacji dzieci. Oni podpowiedzą, kiedy wyjść, jak stanowczo się pożegnać, jak poradzić sobie z niepokojem etc.
Niemniej jednak najczęściej wygląda to tak, że pierwszy kontakt z przedszkolem dziecko odbywa z rodzicem – wspólnie oglądają sale, zabawki i pomoce, poznają wychowawców. Po takim pierwszym zetknięciu się najczęściej rodzic mówi, że idzie np. do pobliskiego Reala lub na spacer i wróci (np. po śniadaniu/obiedzie lub po ustalonej konkretnej godzinie). To jest kluczowa sprawa: DZIECKO MUSI NAUCZYĆ SIĘ, ŻE MAMA LUB TATA ZAWSZE WRACAJĄ. Dlatego w pierwszych dniach nawet, jeśli dziecko sobie dobrze radzi, nie warto przedłużać pobytu. Zwykle ta godzina, dwie pierwszego dnia – zupełnie wystarczają; dziecko i tak jest pełne emocji, nowych wrażeń.
Ważna jest konsekwencja – jeśli mówimy, że idziemy, to wychodzimy bez względu na ewentualny płacz czy bunt; jeśli mówimy, że za godzinę będziemy, to nie wolno nam się spóźnić. Dziecko musi czuć, że MÓWI MU SIĘ PRAWDĘ I ŻE SYTUACJA JEST JASNA. W kolejnych dniach podobnie, tylko najlepiej czas pobytu rodzica w przedszkolu minimalizować, aż do pożegnania w szatni. Cały proces nie powinien zająć dłużej, niż tydzień. Im szybciej dziecko nauczy się, że mama idzie do pracy, dzieci bawią się i uczą w przedszkolu pod opieką wychowawców, a rodzic na pewno po nie przyjdzie – tym lepiej.
W żadnym wypadku nie należy wychodzić „po angielsku”, (czyli: jak dziecko się czymś zajmie, to rodzic po cichu „ucieka”), ani nie oszukiwać dziecka w kwestii pory powrotu. Niestety, czasem ma miejsce taka sytuacja: ” idę przestawić autko, zaraz będę” – rodzic „odczepia” płaczącego malca i wybiega, po czym, oczywiście, wraca po południu, bo argument z samochodem był tylko „metodą” na uwolnienie się od zaciśniętych rączek.
Takich sytuacji nie tolerujemy i z całego serca odradzamy, gdyż poza zwykłą nieuczciwością wobec dziecka, takie zachowanie może skutecznie uniemożliwić adaptację oraz ogólną zniwelować wiarę w dorosłych. Dla dziecka nie ma nic gorszego, niż kłamstwa własnych rodziców. Zdecydowanie lepiej wyjść stanowczo, ale jasno to określić – nawet jeśli dziecko zacznie płakać czy robić „scenę”. Będzie jednak wiedziało, na czym stoi:że słowo mamy czy taty jest ważne niezależnie od okoliczności. Wtedy także łatwiej będzie wierzyć w to, że rodzic wróci.
Płacz dziecka a dojrzałość przedszkolna
Często zadawanym pytaniem jest: „co robić, gdy dziecko płacze przy rozstaniu?”, „czy to oznacza, że jednak nie jest gotowe do bycia przedszkolakiem?”.
Płacz dziecka 2,3,4-letniego jest nadal najłatwiejszym sposobem reagowania na różne emocje. Z jednej strony wyraża ono złość, bunt, smutek, tęsknotę, z drugiej za – pozwala na odreagowanie tych emocji. Czasem jest również czymś w rodzaju „przedstawienia dla rodzica”, którego celem jest zatrzymanie go przy sobie.
Oczywiście, każdy rodzic przeżywa płacz swojego ukochanego maleństwa od pierwszych dni po dorosłość. Trzeba sobie dać do tego prawo, i tym bardziej dać do tego prawo dziecku. To, że płacze ono przy pożegnaniu lub czasem jeszcze w ciągu dnia przedszkolnego – np. przy zmianie zajęć, czy sali, w 99% przypadków nie oznacza niczego niepokojącego, a są dzieci, które w ten sposób będą się żegnać jeszcze przez wiele miesięcy. Trzeba sobie powiedzieć, że tak widocznie być musi, uzbroić się w cierpliwość i ustalić z dzieckiem „rytuał pożegnania”, którego potem należy się bezwzględnie trzymać. Najczęściej łzy, a nawet histerie kończą się kilka minut po wyjściu rodzica i potem śladu po nich nie ma aż do następnego dnia.
Nie jest dobrą rzeczą robienie z płaczu dziecka problemu i np. witanie dziecka po przedszkolu pytaniem „płakałaś?”. Tym bardziej nie należy robić z płaczu dziecka pola do walki poprzez wymuszanie obietnic w stylu: „no, mam nadzieję, że będziesz dziś dzielny, jak nie będziesz płakał to kupię ci żelki”. Potraktujmy płacz jako przywilej dziecka, zostawmy wychowawcom radzenie sobie z nim na bieżąco (oni zwykle też wiedzą już, który płacz jest smutkiem, a który próbą wymuszania czegoś i dziecko też szybko się uczy, że to drugie nie przynosi spodziewanego/upragnionego efektu).
A witając się, zagadnijmy malca o to, co mu się udało, co ciekawego narysował, czy brał udział w zajęciach – niech dziecko ani nie czuje presji, że nie wolno mu płakać, ani że płaczem może coś ugrać. Będzie mu łatwiej, jeśli rodzic będzie mniej na to zwracał uwagę. Za to czas, którym dysponujemy w domu, poświęćmy na bycie w pełni dla dziecka, na przytulanie, żartowanie – wtedy na pewno brak rodzica w przedszkolu będzie zrekompensowany, a potrzeba bliskości – zaspokojona.
Czasami dzieci w pierwszych tygodniach uczęszczania mogą nas nie tylko żegnać płaczem, ale także wybuchać nim, gdy pojawimy się w drzwiach, aby odebrać dziecko (do domu). Spokojnie. To także normalna reakcja małych ludzi – odreagowanie połączone z radością. Należy wtedy przytulić dziecko, a następnie spróbować skierować jego uwagę na obrazek, który namalowało albo opowiedzieć, co nam się ciekawego zdarzyło lub co będziemy robić po powrocie do domu.
Czy zdarza się, że dziecko jednak nie jest dojrzałe do przedszkola?
Bardzo, bardzo rzadko zdarza się, że dziecko, szczególnie jeśli ma mocno poniżej 3 lat, faktycznie jeszcze nie jest dojrzałe do pozostania w przedszkolu. Nie ma reguły na proste zdiagnozowanie takiej sytuacji i zawsze wymaga ona czasu (kilka tygodni), żeby ostatecznie stwierdzić, iż adaptacja nie postępuje, a dziecko cierpi. To cierpienie jest w zasadzie głównym wyznacznikiem i jego przejawy są obserwowane przez wychowawców. Zupełnie nie musi się to wiązać z płaczem dziecka, a tak często myślą rodzice.
Akurat jedyne w naszej historii 2 przypadki dzieci (dwulatków), które musieliśmy „wycofać” na jakiś czas z warunków przedszkolnych, nie były związane z płaczem. Dzieci te nawet w domu mówiły, że chcą iść do przedszkola, że jest dobrze i wcale nie robiły nadzwyczajnych „scen” przy pożegnaniu. Niemniej, potem emocjonalnie nie były w stanie znieść tęsknoty za rodzicem i domem.
Zachowania takich dzieci są wtedy niepokojące i nie sposób nie wyczuć i nie zauważyć w tych dzieciach autentycznego cierpienia i tęsknoty nie do opanowania. Zawsze wtedy zgłaszamy rodzicom, że tak się dzieje i rodzice zabierają dzieci z przedszkola. Nawet z nianią czy ciocią, ale we własnym domu, takie emocjonalne maluszki czują się znacznie lepiej, a najczęściej po kilku miesiącach są w stanie dołączyć do przedszkolaków. jednak, jak wspomnieliśmy, taka sytuacja zdarza się nader rzadko, najczęściej dotyczy bardzo małych wiekowo dzieci, często nadzwyczaj rozwiniętych intelektualnie, ale emocjonalnie jeszcze niedojrzałych do tak nowej sytuacji.
adaptacja w przedszkolu
adaptacja w przedszkolu
adaptacja w przedszkolu
Przeczytaj również:
>> Dzień w przedszkolu Montessori
>> Montessori w domu – proste zabawy dla dzieci w wieku 3-6 lat
Add Comment